Perły w morzu bylejakości

Wielka księga opowieści o czarodziejach, t.1 - Mike Ashley, Diana Wynne Jones, Robert E. Weinberg, Tom Holt, Richard A. Lupoff, Michael Moorcock, Clark Ashton Smith, Michael Kurland, Steve Rasnic Tem, Doug Hornig, John Morressy, Tim Pratt

Czarodzieje są postaciami, które fascynują od lat. Sam jestem ich wielkim miłośnikiem. Lubię poznawać zasady działania magii w różnych uniwersach i wymyślać własne w procesie światotworzenia, którym hybbystycznie się zajmuję. Nic więc dziwnego, ze sięgnąłem do antologii opowiadań powiązanych z różnej maści magami w opracowaniu Mike'a Ashleya.

 

Zbiór zawiera 11 opowiadań, każde innego autora. Z żadnym z nich nie byłem wcześniej zaznajomiony, więc perspektywa odkrycia nowych pisarzy zachęcała mnie dodatkowo do lektury.

 

Pierwsze opowiadanie nosi tytuł "Dziesięć rzeczy, które wiem o tym czarodzieju", a jego autorem jest Steve Rasnic Tem. Przedstawiona tu historia dzieli się na 10 rozdzialików, a tytułem każdego jest punkt z listy rzeczy, które główny bohater wie o czarodzieju. Mamy więc: "Po pierwsze: Wiem, że ma piękną córkę" i rozwinięcie tego w krótką historię, która przedstawia nam, skąd bohater wie o urodzie tej córki. Budowa dosyć ciekawa i zasługująca na pochwałę. A co do fabuły, to głównym bohaterem jest Clarence, który pewnego dnia poznaję piękną Amandę. Dziewczyna okazuję się córką czarodzieja, który jest osobą dosyć tajemniczą i niezwykłą. Opowiadanie to jest bardzo dziwne i naprawdę nie wiem, co o nim napisać. Pozwolę więc sobie zacytować wstęp do "Dziesięciu rzeczy..." jaki napisał Mike Ashley: Steve Rasnic Tem (...) otwiera naszą antologię tekstem, który wcale nie jest tak prosty i nieskomplikowany, jakby się z początku mogło wydawać.

Szczera prawda, Mike. Szczera prawda.

 

Kolejnym tekstem jest "Villaggio" Richarda A. Lupoffa. Tekst ten należy pochwalić głównie za niesamowitą wizję świata, która przypomina nieco Włochy, czy też Hiszpanię w XIX wieku. Świat, mimo iż nieco kiczowaty, urzekł mnie swą prostotą i niewinnością. Fabuła nie robi jakiegoś specjalnego wrażenia, ale jest dobrze przemyślana i logiczna. Lupoff świetnie pokazuje jak zwykłe poszukiwanie prezentu dla ojca przez dwie, młode dziewczyny może się przemienić w mroczną przygodę. Nie jest to może tekst jakoś specjalnie dobry, ale utrzymuje się w mocnej średniej.

 

"Gra magicznej śmierci" jest trzecim tekstem w antologii. Autor, Doug Hornig, przedstawił tutaj historię rodem z klasycznej creepypasty. Mamy grę, z której korzystanie powoduję, że jakiś człowiek, bądź grupka ludzi może zginąć. Czarodziejem jest tu zarówno tajemniczy twórca  gry, jak i główny bohater - Billy Sampson - który grając w nią chroni bądź zabija kolejne osoby. Zakończenie jest totalnym szokiem i sprawia, że opowiadanie z urban fantasy zmienia się nagle w wizję apokaliptyczną. Również nie jest to tekst specjalnie dobre, ale widać, że Hornig ma duży potencjał i po lekturze "Gry magicznej śmierci" chce się sięgnąć po inne jego pozycje, by zobaczyć, czy go nie zmarnował.

 

Tom Holt to autor następnego opowiadania zatytułowanego "Skażenie nadprzyrodzone". Jest to prawdziwa perełka i jedno z najlepszych opowiadań  w zbiorze. Głównym bohaterem i zarazem narratorem, jest mag. Ale nie mag  potężny, znający gros zaklęć, ale taki, który z ledwością ukończył szkołę magii i teraz za marne grosze prześwietla wzrokiem beczki z rybami, by sprawdzać czy nie ma tam jakiegoś zgnicia, zepsucia, bądź tytułowego skażenia nadprzyrodzonego. A czym jest owo skażenie? Cóż, fakt że potrafi zniszczyć całe miasto powinien wystarczyć.

Opowiadanie jest napisane świetnie. Główny bohater to typowy cynik, który szczerze nienawidzi swojej roboty. Jego monologi rozwalają czachę i sprawiają, że czytelnik śmieje się w głos. A sposób w jaki radzi sobie z wielkim zagrożeniem jest po prostu powalający i zdecydowanie zasługuje na miano epickiego finału.

 

Tim Pratt z kolei napisał "Rower wiedźmy" - kolejne opowiadanie w antologii. Z pozoru jest to zwykła opowiastka dla nastolatków. Mamy mola książkowego, szkolnych łobuzów, którzy mu dokuczają, piękną dziewczynę, która robi z molem projekt na biologię i tytułową wiedźmę, która chce im namieszać w życiu swoimi wrednymi sztuczkami. Mimo tak banalnej fabuły opowiadanie jest bardzo dobre i zdecydowanie zalicza się do czołówki zbioru. Również postacie są fajnie wykonane i czytelnik od razu zaczyna czuć do nich sympatię. Krótko mówiąc: polecam.

 

Kolejną pozycją jest tekst Diany Wynne Jones pt. "Saga o Theare". Tytułowe Theare to świat, w którym każdy z bogów na panteonie ma swoje miejsce i dokładnie przydzielone obowiązki. Niebo jest tam perfekcyjnie zorganizowane. Jednak według przepowiedni niedługo ma się pojawić Mędrzec Rozpadu, który będzie kwestionował sprawy boskie i zniszczy dobrze znany porządek. Oczywiście bogowie nie chcą do tego dopuścić, więc próbują pozbyć się Mędrca. Prowadzi to do wielu zabawnych sytuacji i małego zamieszania w kontinuum czasowym, ale w ostateczności wszystko kończy się dobrze. Opowiadanie bardzo fajne, utrzymane w nieco pratchettowskim duchu, ale mimo wszystko styl pisarski Jones niespecjalnie mi podpadł. To pewnie kwestia gustu, albo jeszcze czegoś innego. "Sadze..." zabrakło moim zdaniem "tego czegoś", aby stać się perełką.

 

"Zegarmistrz" Johna Morressy'ego można zdecydowanie uznać za arcydzieło. Mamy tu historię tytułowego zegarmistrza, który prowadzi zakład w małym miasteczku, gdzieś w USA. Jednocześnie włada chyba najpotężniejszym rodzajem magii, dzięki któremu może władać czasem i przestrzenią, a każdy jego zegar to istne dzieło sztuki. Podobnie jak samo opowiadanie, po którego lekturze dosłownie mnie zatkało. Morressy stworzył coś niesamowitego, co tak naprawdę trudno mi opisać słowami. "Zegarmistrza" po prostu trzeba przeczytać.

 

Następny jest "Drugi cień" autorstwa Clarka Ashtona Smitha. W tekście tym mamy pokaz niesamowitych możliwości pisarskich autora. Jest to historia nowicjusza potężnego czarodzieja. Razem ze swym mistrzem przeprowadza on tajemniczy rytuał, którego opis został znaleziony na kamiennej tabliczce wyrzuconej przez morze na brzeg. Skutki wprowadzenia w życie tego starożytnego procesu okazują się zgubne.

Tym, co charakteryzuje "Drugi cień" jest niesamowite bogactwo słów. Sam fakt używania wyrazu "adumbracja" zamiast "cień" świadczy o tym, że Smith nauczył się chyba słownika na pamięć. Bardzo fajna jest tez atmosfera budowana przez autora. Podczas lektury czułem się, jakbym sam był rezydentem potężnego zamku, w którym zamiast sługów jedzenie podają zwłoki i mumię przywrócone do życia potężną magią. Naprawdę niezwykły tekst.

 

"Czego potrzeba do rytuału" to bardzo ciekawy tekst Michaela Kurlanda. Mamy tutaj do czynienia z alternatywną rzeczywistością, w której w pewnym momencie na Ziemi zaczęła działać magia. Ponoć jest to związane jakoś z naszym położeniem w galaktyce, ale tym się nie zajmujmy. Głównym bohaterem jest policjant, który wraz z magiem prowadzi śledztwo w sprawie zaginięcia córki senatora. Opowiadanie fajne, z oryginalnym pomysłem nie tylko na świat, ale i na fabułę, ale niestety styl Kurlanda pozostawia wiele do życzenia. Nie jestem zbyt wielkim fanem powieści detektywistycznych, ale tutaj brakowało mi takiego WOW! kiedy wszystkie zagadki się rozwiązują. Autor kierował działaniami bohaterów (głównie maga) tak, że czytelnik w pewnym momencie domyślał się zakończenia, podczas gdy moim zdaniem decyzje detektywa powinny wydawać się nieoczywiste i irracjonalne, ale w końcu doprowadziłyby do rozwiązania tajemnicy, a wtedy niewtajemniczeni w plan protagonisty bohaterowie oraz sam czytelnik wydusiliby z siebie krótkie WOW! Niestety tu czegoś takiego nie było.

 

|UWAGA SPOILER| |UWAGA SPOILER| |UWAGA SPOILER|

 

Kolejnym opowiadaniem jest, napisany przez Michaelea Moorcocka "Władca Chaosu". Mamy tu przedstawioną historia Aubeca z Maldoru, który na zlecenie swojej władczyni musi w pojedynkę zdobyć zamek Kaneloon, znajdujący się na samej krawędzi świata. Ponoć jego mury zamieszkują straszliwe istoty, z którymi Aubec musi się zmierzyć. Pomysł i fabuła są bardzo fajne aż do momentu, gdy Aubec spotyka główną rezydentkę zamku. Wtedy autor robi nagle zwrot o 180 stopni i sprawia, że główny bohater z bezlitosnego, epickiego wojownika zmienia się w omotanego chęcią władzy mięczaka. Nie no, proszę was! Moorcock, czemu to zrobiłeś?!

 

|KONIEC SPOILERA| |KONIEC SPOILERA| |KONIEC SPOILERA|

 

Antologię zamyka "Siedem kropli krwi" Roberta Weinberga. Jest to opowieść o detektywie zajmującym się sprawami paranormalnymi. Pewnego dnia tajemniczy klient przekazuje mu zadanie znalezienia Świętego Graala. Opowiadanie nie jest słabe, ale też nie wyróżnia się niczym ciekawym. Ot, opowiastka kryminalna, która mogłaby służyć jako scenariusz do niszowego filmu akcji. Zamknięcie pierwszego tomu "Wielkiej księgi opowieści o czarodziejach" wypadło więc licho.

 

Technicznie książka wypada dobrze. Okładka jest ładna, przyjemna dla oka. Na początku i na końcu każdego tekstu znajdują się bardzo fajne ilustracje Daniela Grzeszkiewicza. Przed każdym opowiadaniem Mike Ashley robi krótki wstęp, gdzie zaznajamia nas z odpowiednim autorem i jego twórczością. Również przedmowa robi dobre wrażenie, chociaż z tego co zrozumiałem tyczy się obu tomów antologii. Błędów nie wychwyciłem.

 

Podsumowując: pierwszy tom "Wielkiej księgi opowieści o czarodziejach" Składa się w większości z opowiadań średnich, ale mamy tu również perełki, takie jak "Skażenie nadprzyrodzone", "Rower wiedźmy", "Drugi cień" czy "Zegarmistrz". Mike Ashley mimo wszystko bardzo fajnie zestawił różne literackie obrazy czarodzieja i zlepił je w dobrze prezentującą się całość. Z pewnością sięgnę po drugi tom, którego recenzja wkrótce ukaże się na moim profilu.